lip 21 2014

List 9a


Komentarze: 0

                     Kochanie !

Nie wytrzymałem i przepisałem dla Ciebie kawałek z książki Stefana Zweiga pt. „Maria Stuart” Jestem nadal pod wrażeniem losów tej postaci. Jeżeli zdecydujesz się na lekturę całej książki, zwróć uwagę na fragmenty wiersza Marii i opis jej śmierci. Ja dla Ciebie też bym dał sobie uciąć łepetynę.

„ Namiętność Marii Stuart do Bothwella należy do najbardziej pamiętnych w historii; chyba żadne, przysłowiowe nawet miłości starożytnych legend nie przewyższają jej siłą i nieokiełznaniem. Wystrzela nagle jak płomień, sięga purpurowych rejonów ekstazy, spada w noc szalejącym pożarem. A gdy stan duszy dochodzi do takiej egzaltacji, naiwnością byłoby przykładać tu miarę logiki i rozsądku, gdyż należy to już do istoty owych niepokonanych popędów, że objawiają się na zewnątrz w sposób sprzeczny z rozumem. Namiętności tak jak choroby nie można ani oskarżać, ani usprawiedliwiać: można je tylko opisywać z coraz nowym zdziwieniem, do którego przyłącza się lekki dreszcz grozy przed żywiołową siłą, ujawniając się tak burzliwie już to w przyrodzie, już to w człowieku. Namiętności tak wysokiego napięcia nie podlegają woli człowieka, którego opanowały, nie należą już, wraz ze wszystkimi objawami i konsekwencjami, do sfery jego życia świadomego, lecz przerastają granice jego odpowiedzialności. Osądzić człowieka tak porwanego namiętnością byłoby równie niedorzeczne, jak pociągnąć do odpowiedzialności burzę, lub stawiać wulkan przed sądem . Tak samo nie można  czynić Marii odpowiedzialnej za jej czyny wówczas, gdy była w stanie zmysłowej i duchowej zależności od ukochanego, ponieważ jej szalone postępowanie w tym okresie wykracza całkowicie poza jej normalne, raczej powściągliwe postępowanie, o wszystkim decydowały oszołomione zmysły, w brew jej woli. Z zamkniętymi oczami, głucha na wszystko, idzie przed siebie jak lunatyczka, przyciągana magnetyczną siłą, idzie ku nieszczęściu i występkowi. Niczyja rada nie ma do niej dostępu, niczyje wołanie jej nie zbudzi i dopiero gdy strawi ją płomień, rozżarzony  w jej własnej krwi, ocknie się, ale już wypalona do dna i wewnętrznie rozbita. Kto raz w życiu przeszedł taki pożar, temu z życia pozostają tylko zgliszcza. Namiętności tej miary nie powtarzają się nigdy po raz drugi w tym samym człowieku. Jak w eksplozji zużywa się cały zapas materiału wybuchowego, tak zużytkuje się w podobnym żarze cały nagromadzony zapas uczucia. W Marii ta rozpalona do białości ekstaza trwa nie dłużej niż pół roku. Ale w tym krótkim okresie uczucie jej wzrosło do takiego napięcia, że wszystko, co później nastąpi, będzie tylko cieniem tego nieograniczonego pożaru.

Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz