cze 04 2015

List 1 d-d


Komentarze: 0

                                             Witaj!

Już ze mną lepiej, wiec postanowiłem pisać Ci dalej. Reasumując poprzedni list : z włamań nic nie wyszło, w Lotto nie wygrałem, nie mogłem więc zarobić, porwać Cię. Stad jeszcze jedna próba zdobycia kasy. I w moim przypadku zdarzyła się Warszawa. Jak Ci wspomniałem, byli to zupełnie inni ludzie. Ponieważ byłem „spalony” w działalności legalnej, wyrobiono mi cały komplet dokumentów, w ciągu tygodnia, stomatolog zrobił mi porządek z zębami, fryzjer, ciemne okulary i td. Wszystko było w toku, mieszkałem sobie w wygodnej kwaterze na peryferiach stolicy, wieczorami chodziłem do niedalekiego Mc Donalda, żeby popatrzeć się na „Warsaw by Wight”, a rano jazda do biura lub w trasę. Codziennie wykonywałem telefon do Ciebie, ale zawsze odkładałem słuchawkę, bo nigdy nie był Twój głos. Działalność była teraz trudna, bo wymagała faktycznego, poręczenia bankowego (miałem konto w Milenium). Miałem sekretarkę do komputera (jak wiesz, ja w tej dziedzinie jestem neptek), nauczyłem się jeździć „Fordem”Vanem (miałem lewe prawko). Wszystko było obliczone na jeden duży numer, którego finał miał być pomiędzy 5 a 10 czerwca. To mogłybyć naprawdę niezłe pieniądze, bo całość polegała na obrocie towaru, który nie zmieniał miejsca pobytu, a subtelność polegała na różnicy w podatku VAT ( 7% - 20% ). Jak Ci pisałem, przyjechałem do Siedlec i zdjęto mnie z ulicy. Koniec marzeń o Tobie. Wszystko mi Ciebie przypomina, nawet język angielski, który systematycznie katuję, bo korzystam z Twojego Słowniczka i Rozmówek. Cieszę się, że pewne rzeczy się „przefiltrowały” i bardzo mi źle, że nie mogę Ci pomóc, bez iluzji, ja też jestem na jakiś czas udupiony, a moje słowa otuchy i współczucia, latają Ci pewnie koło ślicznej Twojej pupy. Pisz mi proszę dużo o sobie, tyle możesz dla mnie zrobić. Bądź mi życzliwa ( ja żyję tylko marzeniami i wspomnieniami) Całuję Cię

                                                                                                                     Szpak

Miesiąc temu zmarł Przybylak (57 lat). Rzadko pił, ale wpadł w cug. Pił kilka dni. Dostał padaczki i wylewu, umarł nieprzytomny – niech mu ziemia lekką będzie mimo wszystko. Na pogrzebie było bardzo dużo znajomych – 80 % pijanych.

Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz