gru 26 2014

List 4c


Komentarze: 0

                                                        Cześć!

 Dziękuję Ci za list. Zawsze dłuży mi się oczekiwanie na kilka słów od Ciebie, ale rozumiem, że nie to jest dla Ciebie najważniejsze. Chociaż scenariusz ostatnich dni był dla mnie bardzo napięty, tak że nie wiele miałem czasu na myślenie, bo to co się działo, przyszło z zewnątrz – i to dosłownie. Ale o tym później. Jest mi przykro, ze Twoje dziecko zachorowało i to dość poważnie, bo to dodatkowy Krzyż Pański dla Ciebie. Do codziennych upierdliwości doszły Ci nowe, oraz nowe wydatki, a nie jest to bez znaczenia w Twojej sytuacji materialnej.  Dziecko się męczy, cierpi od zastrzyków, Ty tez się męczysz, bo dziecko do końca akceptuje tylko Ciebie, Czy to o czymś nie świadczy? Wielkim kontrastem tych codziennych kłopotów jest zabawny opis choinki w szkole. To taki mały reportaż z „życia wzięty”, mam nadzieję, że poparty jakimś zdjęciem. Mnie 30.01 około godz 14 wezwano do Warszawy. Poinformowano mnie, że 28.01 zmarł mój ojciec i Sąd Penitencjarny dał mi dwa dni przepustki na opuszczenie zakładu karnego, abym mógł być na pogrzebie. O godz. 15 wyszedłem z więzienia. Był już mrok, padał piękny śnieg, było tak ładnie, że przychodziły mi do głowy myśli raczej wigilijno-świąteczne niż smutne. Poszedłem do siostry, nadłożyłem drogę przez park, szedłem po woli, aby jak najdłużej być na powietrzu. Dopiero gdy doszedłem do Nowych Siedlec, dotarło do mnie, że ojciec nie żyje. Ten staruszek – dziwny ostatnimi laty, od którego byłem tak daleko, a jednocześnie zawsze interesowała mnie jego filozofia życia .Doszedłem do siostry. Przywitanie, łzy i pierwsze informacje: Ojciec leży w kaplicy szpitalnej, pogrzeb jutro, przedtem wyprowadzenie zwłok do kościoła, Masza i dopiero cmentarz i pochówek. Do siostry podjechał brat z naczyniami, które były potrzebne na jutro, na stypę, bo zawiadomiono rodzinę w różnych częściach Polski. Pojechaliśmy do siostrzenicy ( chciałem napisać do ojca). Tam istny młyn. Spora grupa rodzinna. Gdy zaczęto ustawiać ławo-stoły w dużym pokoju, panie doszły do wniosku, że samej rodziny będzie około 30 osób. Siostrzenica zauważyła moją zakłopotana minę i to, że siedzę w kącie w małym pokoju. Zrobiła rzecz mądrą: wyjęła pieniądze i powiedziała, że muszę się ubrać stosownie do okazji. Równocześnie zrobiła rzecz głupią: dała te pieniądze siostrze i powierzyła jej role przewodniczki. Ta poczatkowo chciała mnie ciągać po ciuchlandach, ale ponieważ mój protest był ostry a czas do zamknięcia sklepów się kurczył, kupiliśmy w „Trezorze” spodnie, golf, buty i skarpety w kolorze czarnym. Wszystko wyniosło 200 zł. Bo na pięterku zauważyłem bonifikatę 30%. No i oczywiście zahaczyliśmy o kolekturę LOTTO. Gdy wróciliśmy do siostrzenicy, wszystko było gotowe na jutro. Spałem w pokoju po ojcu, bo inni się bali. Przedtem wanna. Apetytu zero. Następnego dnia rozpoczął się zjazd rodzinny. Część nie przyjechała, część powyrastała (nie poznałem), część się postarzała ( też do niepoznaki). Pojechaliśmy do kaplicy.. Tam już rządziła firma pogrzebowa, Gdy wszedłem do kaplicy, zaskoczył mnie widok mojego ojca, który leżał w trumnie w galowym mundurze wojskowym (podobno jego życzenie). Mój ojciec wyglądał spokojnie, ale był jakiś taki skurczony, mały się wydawał i bezbronny. Zdjęcia nas najbliższych przy trumnie, ksiądz, zamknięcie trumny. Cała karawana przejechała do kościoła. Świece, muzyka organowa, msza i jazda na cmentarz. Dywan ze sztucznej trawy, na nim stojak pod trumnę i … poczet sztandarowy ze ZBOWIDU obok księdza. Przemowa oficera o ojcu: ochotnik, syn pułku, szlak bojowy, lista orderów. I ksiądz: Z prochu powstałeś, w proch się obrócisz … Jak inni rzuciłem grudkę ziemi. Ojciec spoczął obok matki. Obiad taki sobie, ale raczej drętwy. Dopiero gdy Warszawa, Poznań i Ostrołęka odjechali, atmosfera stała się normalna, a reszta żałosna.. Płakałem szczerze. Rano miałem jeszcze uzupełnić zakupy, położyłem się. Bez szans na sen. Wyszedłem na długi spacer, potem odwiedziłem chłopaków z noclegowni. Obraz nędzy i rozpaczy. Totalne pijaństwo, przepełnienie i bieda jak wszędzie. Zadzwoniłem do Darka „ Żyrafy”, który zaraz przyszedł, pogadaliśmy, odprowadził mnie do samych drzwi. Bezsenna noc. Następnego dnia pojechaliśmy na cmentarz zapalić znicze. W powrotnej drodze dokupiłem bieliznę i poprosiłem siostrzeńca by skierował auto w stronę do Ciebie. W połowie drogi stchórzyłem i zawróciliśmy.. Plan był taki, siostra pójdzie po Ciebie, a ja zaczekam w aucie. Ale po co? Kłopot dla Ciebie, możliwość „przypału”, zburzenie Twojego systemu. Dobre, czerwone wino ma to do siebie, że jak się klaruje, czasami pomyśli. Chyba przez litość nie napisałaś: „wino się starzeje …” Około 12 byliśmy w domu. Wczesny obiad, w czasie którego zaczęto dzielić schedę po ojcu. Gdy powiedziałem, że ja nic nie chcę, zapewniono mi, że będą mi pomagać po wyjściu. Znam to.

Jak znajdziesz czas to odpisz. Do ZK wstawiłem się o czasie. Nie potrzebna mi była asysta, bo nawet przez moment nie pomyślałem o niepowrocie. Jak na razie więzienie to mój dom.

Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz