Archiwum styczeń 2015


sty 27 2015 List 6c
Komentarze: 0

                                                   Witaj!

Dziękuję za list, który jest dla mnie tutaj (jak za dawnych dobrych lat ) najważniejszym wydarzeniem w grafiku wydarzeń. Protest nr 1 : - bardzo uważnie czytam każdy list od Ciebie i to po kilka razy! Protest nr 2 : - z wielką radością czytam wszystko, co piszesz mi o dziecku i nic związanego z nim nie może mnie nudzić! Jestem pierwszym człowiekiem, którego powiadomiłaś o przyjściu dziecka na świat (telefon ze szpitala na noclegownie). Jestem pierwszym człowiekiem z zewnątrz (oprócz personelu medycznego), który widział tego małego chuderlaka, jak spał przy Twoim cycku, i to przez pierwsze dni życia. Wtedy w szpitalu powiedziałem ci, że je kocham, i to ja byłem zachwycony, a nie Ty. Wyłapana sprzeczność z Twojego listu :  „… jest całym moim światem …” i w innym miejscu „ …  nie jestem stworzona do roli matki ..” Kochasz Ty oj kochasz to swoje Talibu, tylko nie dopuszczasz jeszcze do siebie myśli, że jesteś już postacią drugoplanową w relacji matka – dziecko i że dyspozycyjność na rzecz dziecka to coś naturalnego w naturze, cos co się nazywa „zmianą warty”. No i oczywiście ta pierdolona bieda, której obecnie doświadczasz, robi swoje, bo jesteś niespełniona w wielu oczekiwaniach i potrzebach. Znam ja Ciebie najlepiej na świecie. Jesteś miłością mojego życia, najlepszą kochanka, kumplem, towarzyszką życiowej biedy, fascynującą rozmówczynią w sprawach intelektualnych. O wielu Twoich numerkach wobec mnie dowiedziałem się po czasie, ale teraz to nie ma praktycznie znaczenia, bo sytuacja pomiędzy nami to życiowy dziwoląg. Przepraszam, że się powtarzam, ale ja chce doczekać spotkania z Tobą i tą nadzieją pcham dni do przodu. Nie nie chcę od Ciebie w sensie nadziei, obietnic, planów. Jesteś mi zbyt droga, żebym miał coś popsuć, albo zaprzepaścić. Jest mi teraz ciężko sytuacyjnie, bo siedzę odizolowany, warunki socjalne gorsze niż w celi wieloosobowej, ale mam spokój psychiczny i czas na namiastkę tego, co mnie zainteresowało przed laty. Piszę etapami prace na kolejny konkurs literacki organizowany przez Centrum Kultury Więziennej w Sztumie (czas do czerwca br.). Piszę do Tygodnika Siedleckiego ( w którymś z numerów był mój szkic pt. „Mury zostają – ludzie odchodzą”. Natomiast na serio i systematycznie zająłem się porządkowaniem wiedzy z historii Polski.  Od lat to lubiłem, miałem sporo wiadomości z tej dziedziny, ale dużo pozapominałem i zaniedbałem. Teraz wracając z przepustki na pogrzeb ojca kupiłem sobie kilka wymarzonych pozycji, które dają mi szanse na zrobienie prywatnego kompendium wiedzy z historii Polski od początków państwowości do 1795 r. (III rozbiór, utrata niepodległości). Po co to wszystko? Powiedziałem sobie, że nie zmarnuje tego pobytu w więzieniu i perfekcyjnie przygotuje się do zagrania w „Wielkiej Grze” Dlaczego ten właśnie teleturniej? Bo o dostaniu się do udziału w finale nie decyduje audiotele czy komputer, tylko wynik testów eliminacyjnych, w których odpowiada się osobiście. Mój system przygotowań polega na tym, że każdy kawałek materiału rozpisuję na pytania i odpowiedzi. W tej chwili „rozpracowałem” etapy :Polska piastowska, Polska pod rządami Andegawenów oraz Polska za Jagiellonów. W chwili obecnej mam 1200 karteczek z pytaniami, na które znam dokładnie odpowiedź. Pozostało mi około 1000 pytań z Polski za Wazów, Wettinów i tak aż do rozbiorów. Dlaczego taki zakres? Ponieważ „Wielka Gra” ogłasza eliminacje do jednego z tych okresów, muszę więc znać prawie całość, żeby nie być zaskoczonym. Ale bardzo to lubię. Jestem tym dosyć zaabsorbowany, tak że nie mam zbyt wiele czasu na lekturę. Fakt, że zdobyć coś ciekawego do czytania graniczy z cudem, bo przebywam w oddziale izolacyjnym i tylko raz na dobę opuszczam celę na godzinę spaceru w ponurej, błotnej klatce. Ale od jutra na tydzień dostanę do lektury książkę „Geny a charakter”, która zapowiada się interesująco. Tobie zazdroszczę dostępu do „Newsweeka”. Znam to pismo, ale tutaj tylko pomarzyć. Jedynym dostępem do mediów jaki tutaj mam, to emitowany przez więzienny radiowęzeł program radiowy – traf chciał, że głównie – RMF FM. Lansują ostatnio wydanie płyty z polskimi wersjami światowych przebojów (Moja i Twoja muzyka). Ale mnie bardzo ruszają i wzruszają dwa inne utwory z Gwiazdozbiorów smoków (listy RMF FM). Ten, w którym Broda śpiewa: „ do nieba nie chodzę, bo jest mi nie po drodze” oraz Kukiz – Borysewicz „Bo tutaj jest jak jest” : „ Wierzę w to, że przyjdzie czas Wierzę w to, że zmienisz się wierze w to, że Ty i Ja Odnajdziemy nowy dzień” Czekam z niecierpliwością na pewne wydarzenie: W poniedziałek (dziś) mam mieć podany z wolności radiomagnetofon, słuchawki oraz zestaw 10 kaset do nauki na poziomie średnio-zaawansowanym jęz. angielskiego. Długo ubiegałem się o zgodę na to u dyrektora ZK. To tyle na bieżąco Gwiazdo moja. Zaryzykuje i zadzwonię do Ciebie w środę w godz. 10 – 12, bo tylko w takich godzinach mogę być wypuszczony do telefonu. Pisz, jeszcze raz pisz dużo. I nie akcentuj tak non – stop: „moje dziecko”

 

                                                                                                 „ Szp”

sty 04 2015 List 5c
Komentarze: 0

                        Witaj!

Dziękuję za list i kondolencje.

Cieszę się, że choroba dziecka okazała się mniejszego kalibru, oraz że dziecko wraca do zdrowia. Każdy Twój list jest podobny do poprzedniego, czyli przepełniony troska o dziecko, opisujący codzienne kłopoty, biedę, wynikający z tego niedostateczny poziom życia i ograniczenia. To smutne, bo jak mało kto znam Twoje ambicje, impulsywność i potrzeby. Wiem, ze bardzo musisz się męczyć w sytuacji, w jakiej obecnie się znajdujesz, bo te wszystkie „przymusy” nie leżą w Twojej naturze. Były etapy w życiu Białuski, kiedy była „samorządna”, niezależna i hulaszcza. Chociaż muszę obiektywnie przyznać, ze w okresie biedy, który przeżywałaś przy mnie, wykazałaś cierpliwość, tolerancje a nawet „przystosowanie”. Może wtedy naprawdę mnie kochałaś? Zresztą, wierzyłem w to całym sobą, bo nic takiego przedtem mi się nie przytrafiło, dopadło mnie to jak grom z jasnego nieba, chyba, a raczej na zawsze. Zastanawiam się jednak nad naszą obecna korespondencją. Czy Ty się do niej nie zmuszasz? Czy subtelność lub wrodzone „litościwe serce” każe Ci napisać te kilkanaście zdań, prawie zawsze jednakowych tematycznie? Z radością czytam o „rewelacyjnym” rozwoju dziecka, współczuje Ci w Twoich problemach, ale czegoś mi brak. Otóż idę o zakład, że oprócz codziennego młyna związanego z aktywnym zachowaniem maleństwa, znajdujesz zawsze trochę czasu na swoje zainteresowania. Wspomniałaś o nauce języka … i tyle. Nie wierzę, że nic nie czytasz, że nie słuchasz żadnej muzyki. Gdzie te Twoje dawne listy, pełne cytatów, pouczeń i własnych przemyśleń? Jeżeli uważasz, ze nie ma sensu dzielić się ze mną takimi subtelnościami, przyznaj to, ułatwisz mi sprawę. Ja i tak mam chyba jeszcze dużo złudzeń co do Twojej osoby. Jedno jest pewne. Muszę Cię zobaczyć jeszcze ten jedyny raz, popatrzeć na Ciebie, porozmawiać. I żeby świat się zawalił, tak będzie. Zapamiętam sobie Ciebie na resztę życia. Zobaczę Cię najdalej w sierpniu przyszłego roku a najszybciej w listopadzie tego roku. I może powiem sobie wtedy tak, jak śpiewa w swoim nowym przeboju Ryszard Rynkowski: ”… i zawsze chce się żyć dzięki Tobie …” Tylko nie wpadaj w panikę i nie rozum tych słów jako zapowiedź wejścia na siłę w Twoje Zycie. Absolutnie nie.  Ty zapewne myślisz, ze korespondencja z Tobą jest dla mnie dodatkiem do spokojnego, unormowanego życia więziennego. Trzy posiłki, spacer, telewizja i spać. Nic z tego. Życie tutaj zmieniło się o 300 % . Tutaj jest w tej chwili walka na różnych płaszczyznach, istnieją realne zagrożenia, cały czas jest napięcie i pilnowanie się na każdym kroku. Nieraz są to sytuacje tak drastyczne, że nie mogę o tym pisać. Doświadczenie pozwala mi na zachowanie swojego statusu, ale kosztem napięcia całodobowego. Po jednej takiej sytuacji zostałem przeniesiony do innego pawilonu, na inny oddział. Jestem w celi 2-osobowej o gorszym standardzie, ale i spokój mam większy, może również dzięki lekom psychotropowym, które przepisał mi psychiatra. Telewizora tu oczywiście nie ma, może niedługo będę miał radio. Mam fajną „ Historie Polski w pigułce”, zestaw do angielskiego ( podręcznik, rozmówki i Twój słownik) i to wszystko. Telefonować mogę raz w tygodniu, aktualnie w środy. Do telefonu mogę być puszczany w godz. 10 – 12 ale przysługuje mi 10 minut rozmowy tygodniowo. Czy jest jakaś szansa, żebyś to Ty, w jakąś konkretnie ustaloną środę w wymienionych godzinach podniosła słuchawkę?  Za usłyszenie Twojego głosu oddam trzy widzenia z siostrą. Napisz mi co o tym sądzisz. Co do siostry, nie byłaby sobą, gdyby nie postarała się o numerek w jej stylu. Jak zapewne pamiętasz, w czasie ostatniego zamieszkania w noclegowni pisałem nocami prace na konkurs „Pamiętniki bezrobotnych”. Rozstrzygnięcie przesunęło się o kilka miesięcy z powodu ogromnego nawału prac. Już z więzienia napisałem do organizatorów, aby zgodnie z tym, co opisywałem, odbywam obecnie oczekiwana karę. Jako adres do korespondencji podałem adres siostry.  Gdy w styczniu przyjechałem z Białegostoku do Siedlec, dostałem pismo proponujące od jutra, że w związku z otrzymaniem nagrody za pracę, organizatorzy proponują mi pisanie niejako dalszego ciągu, relacji z odbywania kary i planów po wyjściu na wolność. Nie bardzo wiedziałem o co chodzi, więc zadzwoniłem do Warszawy. Okazało się, ze dwa miesiące wcześniej otrzymałem nagrodę 10 starych milionów, dyplom i gadżety, które przesłano na podany adres, a odbiór pokwitowała siostra. Zadzwoniłem do niej, a ona na to, że wszystko wyjaśni mi na widzeniu. Przyszła za kawałek z moim synem.  Jej wersja:  tak, dostałem przesyłkę i pieniądze, ale postanowiła na razie tego nie ujawniać, żeby dobrze je zagospodarować. I lepszy numer: ponieważ jej córy i mąż co miesiąc dają jej po parę złotych jako „składkowe” na paczkę dla mnie, chciała utrzymać przed nimi fakt otrzymania tej nagrody, bo wtedy – cytat: „oni przestali by jej dokładać”. Ścierwo.  Jak się okazało, ona te pieniądze zainwestowała w swojego syncia, który zaraz po wyjściu na jesieni z pudła wdał się w romans ze starsza od siebie kobietą, która mieszka u nich na górze. Paweł zamieszkał tam z nią, jej rośnie brzuszek i mimo, Ze pracuje, siostra im pomaga, bo syn nie chce nic robić a obsiedli go różni komornicy. Dałem siostruni ultimatum: do końca lutego mam mieć staranne radio, bo zwariuje w tej celi, a do końca marca pieniądze. Wtedy ma je oddać mojemu synowi, a on już zrobi to co potrzeba. Gdy Siostrzenicy i reszcie powiedziałem o wszystkim, były wściekłe na siostrę, a mnie na przepustce powiedziały, że odtąd same będą robić paczki. Niedługo zabiorę się do pisania, czekam tylko na papier i przybory które otrzymam z Uniwersytetu Warszawskiego. Te moje wynurzenia maja być wykorzystane do pracy ze studentami socjologii i prawa UW i Instytutu Gospodarstwa Społecznego. Niedawno odesłałem im ankietę – test, który otrzymałem do wypełnienia (245 pkt!). Prawda jaka ze mnie pozytywna postać? Literat, intelektualista, wierny uczuciom ( od 97 kocha jedna, jedyna, wyśnioną), niepalący, romantyk. To awers. A rewers? Awanturnik, nożownik, niedouk, kryminalista, alkoholik. Tylko to uczucie pozostaje jednakowe po obu stronach monety. Takie niedomówienia, sztuczność i tematy zastępcze pomiędzy nami to cholerna męczarnia dla mnie. Przecież ja nigdy nie potrafię myśleć o Tobie w kategoriach: „dawna miłość”, koleżanka, znajoma czy nawet przyjaciółka. Co ja mam z tym zrobić? Tyle razy obiecywałem sobie, żeby nie poruszać w listach tych kwestii, ale to mi się wymyka. Zwariuję czy coś?

No dobra, przepraszam, ruszyło mnie znów. Bądź zdrowa.      „Szp.”