Archiwum lipiec 2014


lip 24 2014 List 10a
Komentarze: 0

                                                                    Witaj !

Dostałem dziś list od Ciebie, więc zaraz odpisuję. Cieszę się, że masz lepsze samopoczucie. To, ze nie możesz jeść  to źle. Nie bądź dumna z wagi 50 kg., bo Twoja wzorcowa to 55 kg. Wtedy dasz się jeszcze wziąć na ręce, masz optymalne okrągłości i jesteś bardzo sexi. Mam nadzieję, że już jesteś w domku. Co do Twoich sugestii, jestem w pełni świadom wyrzeczeń, które będą mnie obowiązywały i z całego serca pragnę się takiej próbie poddać. Jakiekolwiek wyrzeczenia z mojej strony to nie będzie poświęcenie, tylko chęć, podyktowana tym, co do Ciebie czuję Przecież my naprawdę mamy szansę być szczęśliwi, jeżeli obydwoje tego chcemy. Kochałem i kocham Cię sercem i duszą, a ciałem nigdy Cię nie zdradziłem. Dobrze się składa, że w związku ze Słowackim pojawił się watek Marii Stuart. Posłałem Ci fragment i polecam całość. Będę szczęśliwy i dumny, gdy rygorystycznie ograniczysz palenie do mojego powrotu, a później ja pomogę odstawić to całkowicie. Czekam na Ciebie 13 i mocno całuję.

                                                                                                     Marek

Ps. Wczoraj dostałem również list od ekipy z Wyszyńskiego.

lip 21 2014 List 9a
Komentarze: 0

                     Kochanie !

Nie wytrzymałem i przepisałem dla Ciebie kawałek z książki Stefana Zweiga pt. „Maria Stuart” Jestem nadal pod wrażeniem losów tej postaci. Jeżeli zdecydujesz się na lekturę całej książki, zwróć uwagę na fragmenty wiersza Marii i opis jej śmierci. Ja dla Ciebie też bym dał sobie uciąć łepetynę.

„ Namiętność Marii Stuart do Bothwella należy do najbardziej pamiętnych w historii; chyba żadne, przysłowiowe nawet miłości starożytnych legend nie przewyższają jej siłą i nieokiełznaniem. Wystrzela nagle jak płomień, sięga purpurowych rejonów ekstazy, spada w noc szalejącym pożarem. A gdy stan duszy dochodzi do takiej egzaltacji, naiwnością byłoby przykładać tu miarę logiki i rozsądku, gdyż należy to już do istoty owych niepokonanych popędów, że objawiają się na zewnątrz w sposób sprzeczny z rozumem. Namiętności tak jak choroby nie można ani oskarżać, ani usprawiedliwiać: można je tylko opisywać z coraz nowym zdziwieniem, do którego przyłącza się lekki dreszcz grozy przed żywiołową siłą, ujawniając się tak burzliwie już to w przyrodzie, już to w człowieku. Namiętności tak wysokiego napięcia nie podlegają woli człowieka, którego opanowały, nie należą już, wraz ze wszystkimi objawami i konsekwencjami, do sfery jego życia świadomego, lecz przerastają granice jego odpowiedzialności. Osądzić człowieka tak porwanego namiętnością byłoby równie niedorzeczne, jak pociągnąć do odpowiedzialności burzę, lub stawiać wulkan przed sądem . Tak samo nie można  czynić Marii odpowiedzialnej za jej czyny wówczas, gdy była w stanie zmysłowej i duchowej zależności od ukochanego, ponieważ jej szalone postępowanie w tym okresie wykracza całkowicie poza jej normalne, raczej powściągliwe postępowanie, o wszystkim decydowały oszołomione zmysły, w brew jej woli. Z zamkniętymi oczami, głucha na wszystko, idzie przed siebie jak lunatyczka, przyciągana magnetyczną siłą, idzie ku nieszczęściu i występkowi. Niczyja rada nie ma do niej dostępu, niczyje wołanie jej nie zbudzi i dopiero gdy strawi ją płomień, rozżarzony  w jej własnej krwi, ocknie się, ale już wypalona do dna i wewnętrznie rozbita. Kto raz w życiu przeszedł taki pożar, temu z życia pozostają tylko zgliszcza. Namiętności tej miary nie powtarzają się nigdy po raz drugi w tym samym człowieku. Jak w eksplozji zużywa się cały zapas materiału wybuchowego, tak zużytkuje się w podobnym żarze cały nagromadzony zapas uczucia. W Marii ta rozpalona do białości ekstaza trwa nie dłużej niż pół roku. Ale w tym krótkim okresie uczucie jej wzrosło do takiego napięcia, że wszystko, co później nastąpi, będzie tylko cieniem tego nieograniczonego pożaru.

lip 19 2014 List 8a
Komentarze: 0

                                      Skarbie!

23.07 Niedziela – dziękuję Ci za cudowne widzenie. Jeszcze czuję Twój zapach. Powiedzieliśmy sobie chyba wszystko, co dla nas najważniejsze. Jesteś dobra, jesteś piękna, jesteś jedyna – kocham Cię. Przeglądając atlas znalazłem rysunki, poznałem Twoją łapkę. Na mapce 31 znalazłem małą kropkę. O godz. 14 zostałem zawiadomiony przez oddziałowego, ze dzwoniłaś, to nie jest normalne w wiezieniu, ale z Tobą wszystko możliwe, nawet takie cuda. 26.07 Środa – Dostałem w prezencie od kolegi osobny kajecik i ruszyłem z angielskim. Słownik, który mi dałaś jest świetny, obszerny i w dodatku ilustrowany. Pisz Mała szybko, bo mnie tu skręca. 27.07 czwartek – cały czas szlifuję angielski. Dorwałem jakiś konkurs, chyba wystąpię, mam miesiąc na przygotowanie. Przyjdź do mnie chociaż w snach, bo bardzo mi Ciebie brak. 28.07 piątek -  Dzień smutny, choć słoneczny. Mimo pozornych zajęć, nie mogę sobie znaleźć miejsca. Może to chwilowy kryzys, ale bardzo tęsknię za Toba i wolnością. Myślę ,ze po niedzieli dostanę list od Ciebie?!, Może dzisiaj się przyśnisz? Skrobnąłem list do chłopaków z noclegowni. 30.07 niedziela – Pada. Czas dziele między tęsknotę, angielski, pisanie konkursu i czekanie na list od Ciebie. Myślę, że to kwestia dni. Na sto wersji wyobrażam sobie nasze wspólne życie, a przecież trzeba tak mało, abym był szczęśliwy : wolność, Twoja obecność, pełna kontrola nad piciem. To wszystko jest realne i osiągalne, tylko nie dać się pokonać wolnemu upływowi czasu i przygnębieniu. Im dłużej tym bliżej. Kocham Cię tak, że to chwilami boli, ale jest to uczucie, które również mobilizuje, coś jak walka o przetrwanie. Postanowiłem sobie, ze jak dotrwam do wymarzonego szczęścia, to zrobię coś dobrego dla trzech największych wrogów. To może dziecinne ale pomaga w pozytywnej samorealizacji. 31.07 poniedziałek – Patrzę na zegarek, jest 4.17, o 06.00 rozlegnie się dzwonek na pobudkę. Wstaję, ścielę łóżko, idę do kącika sanitarnego, przemywam oczy ,włączam grzałkę, będę się golił. Teraz gole się częściej. Ogolony, myję zęby i szykuję talerze na śniadanie.  Ponieważ mam najlżejsze wstawanie, codziennie biorę śniadanie dla całej celi. Chłopaki błogo śpią ( ciągle im tego zazdroszczę ). Pobrałem z korytarza zupę mleczna (jest codziennie prócz niedziel ). 07.00, dzwonek na apel. Ryczę głośno, bo chłopaki muszą wstać, apel to świętość tutaj. Zrywają się zaspani i pospiesznie ubierają. Stajemy do apelu, meldunek o stanie celi i po wszystkim. Większość  wali do łóżek na dosypkę. Kto nie dosypia robi toaletę, inny układa pasjansa, jeszcze inny chodzi po celi od okna do drzwi. Kawosze parzą kawę, czajarze herbatę. Nigdy nie wiadomo czy spacer będzie przed czy po obiedzie. Zaczynamy grać w karty, szachy, no oczywiście jeżeli jest w celi telewizor, oglądamy. Jest spacer. Przerywamy gry, oglądanie i wychodzimy. Ten, któremu wypada „gajówka” zostaje posprzątać: zamiecie, umyje podłogę, umywalkę, wyczyści kibel, wytrze stoły .Czasami umyjemy okno. Obiad o 12 i później znów dylemat – co robić. Każdy list z domu to radość, każde widzenie to święto. Kolacja o 17.00 i znów nadmiar czasu do wypełnienia. Odwieczne tematy to : jaki wyrok się dostanie ,czy kobiety są wierne ,dlaczego jest się tutaj. I tak w kółko, aż rzygać się chce. Ktoś genialny wymyślił kiedyś karę pozbawienia wolności. Mam swoje wyjście awaryjne : czytanie, angielski. Ale to wszystko na nic, gdy uzmysłowię sobie, ze Ciebie nie ma. Nie mogę mieć pretensji do świata, ze jestem tutaj, ale bez Ciebie jest mi cholernie ciężko. Apel wieczorny o 19.00 i marzenie aby przyszedł sen. Wyobraźnia gra, co ty robisz? Dobranoc. 01.08 wtorek Zaczął się kolejny miesiąc bez Ciebie. Byłem u lekarza, bo mnie trochę przyatakował żołądek. Dokończyłem pisanie na konkurs, bo nad ranem złapała mnie wena twórcza. Wiesz, piszę te słowa z autoironią, ale wydaje mi się, że wyszły te moje wypociny całkiem nie źle. Wypełniłem u wychowawcy kartę uczestnictwa i oddałem wiersze do wysłania do Krasnystawu. 04.08 piątek Od rana katuję Mussoliniego, po apelu planuję pranie, bo trochę się nazbierało. Godzina 17.40 ! Pranie odkładam na jutro. Nareszcie!!! Dwa listy od Ciebie przyniósł oddziałowy. Już chce się żyć! Ponieważ będę mógł i tak odpisać Ci dopiero w poniedziałek, to dopiski zrobię jutro i w niedzielę, a Twoje listy przeczytam sobie sto razy i włożę na noc pod głowę. Cieszę się z tego, ze u Ciebie wszystko dobrze, martwi mnie jedynie to, ze zmieniasz prace na zatłoczona Warszawę. Myślę ,że może jak przyjedziesz 13 to jeszcze to omówimy. Zresztą, co ja wieczny bezrobotny mogę Ci poradzić.

                                                                               Całuję Cię i czekam - Szpak

lip 16 2014 List 7a
Komentarze: 0

                                              Kotuś!

 Na ostatnim widzeniu uzgodniliśmy, ze dopiszesz do listu notatkę o perłach i zaraz go wyślesz. Wiem, ze tak zrobiłaś. Tylko, ze ja Twój list dostałem 13 czerwca, we wtorek. Wędrował do mnie przez 15 dni, a zawierał tylko to, co napisałaś do czasu przyjazdu na widzeniu 28 maja. Pomyślałem sobie, że skoro przyjedziesz na widzenie imieninowe, nie będę pisał, bo i tak wcześniej Ciebie przytulę, niż Ty byś dostała mój list. Przyszedł 17 czerwiec, minął i nic. Ciebie nie było> Byłem zrozpaczony, ale pomyślałem sobie tak: albo nie daj Boże zachorowałaś, albo natłok pracy związany z komunia bratanka był tak duży, że musiałaś przełożyć wyjazd na następną sobotę. Imieniny były smutne i trochę żenujące. Smutne – bo Ty nie przyjechałaś. Żenujące – bo nie miałem czym poczęstować chłopaków. W więzieniu jest taki zwyczaj, że solenizant częstuje towarzyszy niedoli kawą, herbatą, ciastkami. Jest to symbolem w sensie takim, żeby następne imieniny obchodzić na wolności, bez alkoholu. To nie jest ekstrawagancja, bo prawda jest taka, że 90% więźniów miało problemy alkoholowe. A tu na moich imieninach lipa. Nie było kawy i ciasteczek. Trudno, czekam dalej. W piątek przybywa Twój kolejny list, dostałem go po 11 dniach. Czytam go i na płacz mi się zbiera. Już wiem, że w sobotę nie przyjedziesz, już wiem, że to Ty czekasz na mój list z ewentualnym zezwoleniem w środku, już wiem, że przyjedziesz kiedyś tam w lipcu. Piszesz o różnych sprawach, ale ja nie mam teraz siły o tym myśleć W tym liście wysyłam prośbę do pani prokurator o dołączenie zgody na widzenie. Wysyłam Ci mała talon odzieżowy z dokładnym objaśnieniem : Koszulki letnie 2 sztuki – jedna na ramiączka, druga z rękawem, taka bazarówka bawełniana. Spodenki krótkie na 95 cm.  I raczej kolory spokojniejsze. Mój kolega dostał od żony spodenki za małe. Widząc jak się pocę w dżinsach, oddał mi je na zasadzie zamiany … oddam te, co ty kupisz. Slipki 2 sztuki „S”. Dostałem zgodę na dłuższe o pół godziny widzenie od dyrektora ZK, tylko jeszcze Ty przyjedź z zezwoleniem z prokuratury. Renatko zadzwoń do chłopaków, zapytaj się o te sprężyny. Jeżeli załatwili, niech Ci podrzucą, to mi przywieziesz. Co do innych spraw, porozmawiamy na widzeniu. Myśle co zrobić aby Ci maksymalnie ulżyć, chyba coś postanowię. Dbaj o siebie. Tulę Cię do serca i czekam. Tęsknię. Jest mi ciężko na duszy.

                                                                                Szpaczek

 

Moje przemyślenia po wielokrotnym czytaniu Twoich listów

Pamiętasz jak po upadku firmy liczyłem się z konsekwencjami prawnymi? Jak wielokrotnie przezywałem ta myśl, tą chwilę jak zamkną się za mną bramy wiezienia? Było to tak odległe, tak nierealne, a tak logiczne. Wreszcie nadszedł ten moment i trwa, jak długo?, nie wiem. Już gorzej nie będzie. Marzenia nieodłącznie towarzyszą jaźni człowieka. Ale okoliczności aktualnie otaczające jednostkę bezlitośnie korygują te marzenia. Wydaje mi się, że człowiek, któremu udało się zrealizować marzenia, ma zaraz na to miejsce następne. Czy więc pojęcie „marzenia” jest szlachetne, czy oznacza przyziemne żądze? Ja sobie ustawiłem hierarchie wartości zupełnie inaczej. Uważam, że podstawą sensu mojego istnienia jest pewnik. Takim pewnikiem jest moje uczucie do Ciebie, bez względu na to, jak potoczy się moje życie. Zostałem trafiony w serce, psychikę i wszystko inne. Jak bardzo zawężone jest tutaj w więzieniu pojęcie mężczyzn w odniesieniu do pozostających na wolności kobiet, narzeczonych, czy żon: „czy będzie na mnie czekać?” Z reguły podtekst tego pojęcia jest seksualny, a więc prawie każdy więzień myśli „ czy zdradzi mnie (fizycznie)”. A gdzie jest miejsce na zazdrość innego rodzaju? O bycie ze sobą na co dzień, o wspólne rozmowy, spacer radość, problem? Czy zawsze musi byś to tło erotyczne?, Czy ja i tak nie mając innych możliwości mam zdać się na łaskę chorobliwej zazdrości? Nie chcę i nie mogę dać się opętać czymś, co zrobi mi piekło z czyśćca, w którym jestem. Na wolności byłem dla Ciebie egoistą, jak wypiłem zamieniałem się w bestię, stary alkoholik, bez domu i bez pieniędzy. Wiem, że musisz sobie jakoś radzić, zawsze sobie radziłaś a ja wykorzystywałem Twoje dobre serce. Nawet teraz, gdy tu siedzę, rodzina mnie olała, jestem na Twojej łasce. Wiem, że stanie pod drzwiami zakładu karnego, między ludźmi z patologii jest dla Ciebie wstydliwe i krępujące, wiem, że jak firma upadła wszystkie zyski oddałem rodzinie, Tobie nie dałem, nawet gdy chciałem pić z portfela wyciągałem Ci Twoje a teraz bezczelnie wysyłam talony. Narażam Cię też na koszty podróży, jak koszty poczęstunku na miejscu, czy też dźwiganie toreb.  Jeszcze raz za wszystko przepraszam, obiecuję już nie być egoistą, pomóż mi się tu tylko zorganizować, z czasem wszystko odpracuję.