Najnowsze wpisy, strona 9


gru 26 2014 List 4c
Komentarze: 0

                                                        Cześć!

 Dziękuję Ci za list. Zawsze dłuży mi się oczekiwanie na kilka słów od Ciebie, ale rozumiem, że nie to jest dla Ciebie najważniejsze. Chociaż scenariusz ostatnich dni był dla mnie bardzo napięty, tak że nie wiele miałem czasu na myślenie, bo to co się działo, przyszło z zewnątrz – i to dosłownie. Ale o tym później. Jest mi przykro, ze Twoje dziecko zachorowało i to dość poważnie, bo to dodatkowy Krzyż Pański dla Ciebie. Do codziennych upierdliwości doszły Ci nowe, oraz nowe wydatki, a nie jest to bez znaczenia w Twojej sytuacji materialnej.  Dziecko się męczy, cierpi od zastrzyków, Ty tez się męczysz, bo dziecko do końca akceptuje tylko Ciebie, Czy to o czymś nie świadczy? Wielkim kontrastem tych codziennych kłopotów jest zabawny opis choinki w szkole. To taki mały reportaż z „życia wzięty”, mam nadzieję, że poparty jakimś zdjęciem. Mnie 30.01 około godz 14 wezwano do Warszawy. Poinformowano mnie, że 28.01 zmarł mój ojciec i Sąd Penitencjarny dał mi dwa dni przepustki na opuszczenie zakładu karnego, abym mógł być na pogrzebie. O godz. 15 wyszedłem z więzienia. Był już mrok, padał piękny śnieg, było tak ładnie, że przychodziły mi do głowy myśli raczej wigilijno-świąteczne niż smutne. Poszedłem do siostry, nadłożyłem drogę przez park, szedłem po woli, aby jak najdłużej być na powietrzu. Dopiero gdy doszedłem do Nowych Siedlec, dotarło do mnie, że ojciec nie żyje. Ten staruszek – dziwny ostatnimi laty, od którego byłem tak daleko, a jednocześnie zawsze interesowała mnie jego filozofia życia .Doszedłem do siostry. Przywitanie, łzy i pierwsze informacje: Ojciec leży w kaplicy szpitalnej, pogrzeb jutro, przedtem wyprowadzenie zwłok do kościoła, Masza i dopiero cmentarz i pochówek. Do siostry podjechał brat z naczyniami, które były potrzebne na jutro, na stypę, bo zawiadomiono rodzinę w różnych częściach Polski. Pojechaliśmy do siostrzenicy ( chciałem napisać do ojca). Tam istny młyn. Spora grupa rodzinna. Gdy zaczęto ustawiać ławo-stoły w dużym pokoju, panie doszły do wniosku, że samej rodziny będzie około 30 osób. Siostrzenica zauważyła moją zakłopotana minę i to, że siedzę w kącie w małym pokoju. Zrobiła rzecz mądrą: wyjęła pieniądze i powiedziała, że muszę się ubrać stosownie do okazji. Równocześnie zrobiła rzecz głupią: dała te pieniądze siostrze i powierzyła jej role przewodniczki. Ta poczatkowo chciała mnie ciągać po ciuchlandach, ale ponieważ mój protest był ostry a czas do zamknięcia sklepów się kurczył, kupiliśmy w „Trezorze” spodnie, golf, buty i skarpety w kolorze czarnym. Wszystko wyniosło 200 zł. Bo na pięterku zauważyłem bonifikatę 30%. No i oczywiście zahaczyliśmy o kolekturę LOTTO. Gdy wróciliśmy do siostrzenicy, wszystko było gotowe na jutro. Spałem w pokoju po ojcu, bo inni się bali. Przedtem wanna. Apetytu zero. Następnego dnia rozpoczął się zjazd rodzinny. Część nie przyjechała, część powyrastała (nie poznałem), część się postarzała ( też do niepoznaki). Pojechaliśmy do kaplicy.. Tam już rządziła firma pogrzebowa, Gdy wszedłem do kaplicy, zaskoczył mnie widok mojego ojca, który leżał w trumnie w galowym mundurze wojskowym (podobno jego życzenie). Mój ojciec wyglądał spokojnie, ale był jakiś taki skurczony, mały się wydawał i bezbronny. Zdjęcia nas najbliższych przy trumnie, ksiądz, zamknięcie trumny. Cała karawana przejechała do kościoła. Świece, muzyka organowa, msza i jazda na cmentarz. Dywan ze sztucznej trawy, na nim stojak pod trumnę i … poczet sztandarowy ze ZBOWIDU obok księdza. Przemowa oficera o ojcu: ochotnik, syn pułku, szlak bojowy, lista orderów. I ksiądz: Z prochu powstałeś, w proch się obrócisz … Jak inni rzuciłem grudkę ziemi. Ojciec spoczął obok matki. Obiad taki sobie, ale raczej drętwy. Dopiero gdy Warszawa, Poznań i Ostrołęka odjechali, atmosfera stała się normalna, a reszta żałosna.. Płakałem szczerze. Rano miałem jeszcze uzupełnić zakupy, położyłem się. Bez szans na sen. Wyszedłem na długi spacer, potem odwiedziłem chłopaków z noclegowni. Obraz nędzy i rozpaczy. Totalne pijaństwo, przepełnienie i bieda jak wszędzie. Zadzwoniłem do Darka „ Żyrafy”, który zaraz przyszedł, pogadaliśmy, odprowadził mnie do samych drzwi. Bezsenna noc. Następnego dnia pojechaliśmy na cmentarz zapalić znicze. W powrotnej drodze dokupiłem bieliznę i poprosiłem siostrzeńca by skierował auto w stronę do Ciebie. W połowie drogi stchórzyłem i zawróciliśmy.. Plan był taki, siostra pójdzie po Ciebie, a ja zaczekam w aucie. Ale po co? Kłopot dla Ciebie, możliwość „przypału”, zburzenie Twojego systemu. Dobre, czerwone wino ma to do siebie, że jak się klaruje, czasami pomyśli. Chyba przez litość nie napisałaś: „wino się starzeje …” Około 12 byliśmy w domu. Wczesny obiad, w czasie którego zaczęto dzielić schedę po ojcu. Gdy powiedziałem, że ja nic nie chcę, zapewniono mi, że będą mi pomagać po wyjściu. Znam to.

Jak znajdziesz czas to odpisz. Do ZK wstawiłem się o czasie. Nie potrzebna mi była asysta, bo nawet przez moment nie pomyślałem o niepowrocie. Jak na razie więzienie to mój dom.

lis 17 2014 List 3b
Komentarze: 0

                                    Cześć !

Dziękuję Ci za szczery list. Tylko nie wiem naprawdę, co spowodowało taką napaść na mnie. Całkowicie opatrznie zrozumiałaś większość myśli z mojego listu. Ja pisząc o swoich synach, chciałem podkreślić ,że miałem to szczęście iż wzrastali na moich oczach. Miał to być kontrast, do twojego biadolenia nad męczarnia przy dziecku. Jeszcze raz powtarzam, że to co Ty uważasz za straszne przejścia jest całkowicie normalne i znane każdej mamie. I tego Ci zazdrościłem, pisząc o 10 latach, w czasie których mogłem być świadkiem rozwoju moich synów. A Ty wyjechałaś mi od razu z podsumowaniem mojego życiorysu, nawet schematu. Szkoda, że dostrzegłaś we mnie po upływie jakiegoś czasu ramówkę: więzienie na zmianę z piciem. No i oczywiście musiała jeszcze być poruszana Warszawa. To rzeczywiście objawienie Boże lub życiowe. Ciekawi ludzie, inne horyzonty, odpowiedzi na różne pytania. Same pozytywy. A finał?  I wreszcie coś, co mnie najbardziej dotknęło. Faktem jest, ze byłem u Ciebie w szpitalu z „towarzystwem”, ale to chyba raz, za ich namolną prośbą ( jesteś ich ulubienica ). Ale potem przychodziłem sam i trzeźwy. Do Was. Nie daruję sobie tego nigdy. Ja marzyłem o tym, żebym miał jakiekolwiek prawa do dziecka ( mimo, ze nie moje). Nawet myślałem kategoriami „moje”, chwaliłem się przed chłopakami, obsługą noclegowni. Tobie mówiłem, ze je kocham – zero reakcji. Wtedy zrozumiałem : „ Z czym do gościa?”. A teraz chwalę się w więzieniu, gratulują mi. Wspomniałaś o liście, który Ci dałem. Przecież tam wyraźnie napisałem, że wyobrażam sobie dalsze życie z wami, że zanim pójdę odsiedzieć resztę , mam obiecaną pracę. Ale Ty zniknęłaś ze szpitala i mojego życia. Dobrze pamiętam nasza ostatnia rozmowę w szpitalu i ostatnią rozmowę telefoniczną. To był poniedziałek, umówiliśmy się, że zadzwonię punktualnie w środę o 17, tak żebyś to Ty odebrała. Miałaś mi powiedzieć, kiedy przyjedziesz … nie miałaś widać okazji. To była dymisja od Ciebie dla mnie. Dnia 3.12 zamknęli mnie przez pomyłkę do tej samej sprawy, wywieźli w góry aż do Nowego Sącza, trzymali tylko 45 dni, wypuścili. Próbowałem znowu kontaktu z Toba – lipa. Czekałem na wezwanie z sądu, żeby odbyć resztę kary, ale nie spieszyli się. Ironia losu sprawiła ,że wyjechałem do Warszawy, tez poznałem nowych ludzi, dali mi możliwość zarobienia niezłych pieniędzy w skali miesiąca, nawet intelektualnie i kulturalnie „odżyłem”. Gdy przyjechałem w przeddzień Bożego Ciała pożegnać idącego do wojska starszego  syna, zatrzymano mnie. Resztę znasz. Gdy byłem w Warszawie od początku lutego do końca maja dzwoniłem do Ciebie 6 razy dziennie, ale nigdy Ty nie odebrałaś, więc się rozłączałem. Cały splot niemożności i głupot w kontekście miedzy nami. Myślałem, że jakoś to przeżyję, zapomnę, ale nic z tego. Nie wytrzymam, napisałem z Białegostoku, odpisałaś. Nie będę się pchał tam, gdzie mnie nie chcą, ale dziękuję Ci za propozycję przyjaźni. Z radością to przyjmuję, bo zawsze to jakiś dowód Twojego istnienia. Że nie byłaś tylko snem, pięknym lub koszmarnym, zależy od interpretacji. Żeby więcej się nie narzucać napiszę Ci jeszcze raz:  weszłaś w moje życie, rozkochałaś w sobie, uzależniłem się od Ciebie, nie potrafię inaczej myśleć o Tobie. Może w roli przyjaciółki też będzie Ci do twarzy? Jeszcze i to wytrzymam. Pisz dużo o Waszej codzienności, bo dla mnie jest to bardzo, bardzo ważne. Dopóki nie spojrzę Ci w oczy, przestaję myśleć, nie mam siły.

                                                                                                 Pozdrawiam „Szp.”

paź 29 2014 List 1b
Komentarze: 0

                                      Przyjacielu Mój

 Dziękuję Ci za list. U mnie zaszły pewne zmiany. Od dnia 10.12 jestem w innym więzieniu, chociaż nadal w Białymstoku. Komisja penitencjarna doszła do wniosku, że nie mogę odbywać kary w zakładzie typu półotwartego. Zostałem zdegradowany i przeniesiony do zakładu zamkniętego o zaostrzonym rygorze.  Długo tu miejsca nie zagrzeję , mogę zostać wywieziony bardzo daleko od domu, którego zresztą nie mam. Rozpocząłem walkę o przeniesienie do Siedlec, pewne szanse są, ale to początek drogi. Tutaj, gdzie obecnie przebywam jest ciężko, smutno i bardzo samotnie. Zdążyłem już podpaść i czekam na karę. Ja ostatni Twój list otrzymałem w październiku i zaraz odpisałem. Widocznie nie dotarł ten mój list do Ciebie, więc nie wytrzymałem i napisałem ponownie. Teraz jest już dobrze, bardzo dobrze, bo odpisałaś. Myśl sobie co chcesz, ale to dla mnie nadal jest najważniejsze, a później długo nic.  Bardzo zasmuciłem się z powodu śmierci Twojej kuzynki. Nie wiem jak komentować jej zgon, bo żal wielki człowieka ogarnia, jak łatwo los zabiera dobrych ludzi. Piszesz o niej, że była dobra i życzliwa, że  żegnał ja tłum – kobieta „anioł” To prawda. Była naszym miłosnym listonoszem, bardzo ją lubiłem, zawsze o niej dobrze się wyrażałem. „Z każdego kąta żałość dobiega …” To prawda. Wiem, czuję to, że bardzo przeżyłaś to wszystko, że będzie Ci jej brak. Masz swój mały świat, dziecko, codzienność Twoja jest szara, pełna niedostatku, kłopotów. Zazdroszczę Ci mimo tego codziennych trosk, małych i dużych bitew, problemów i żalu po niespełnionych planach i nadziejach. Jednak chciałbym dzielić z Tobą chociaż cząstkę tego  wszystkiego. Jedno jest pewne – czas pracuje dla Ciebie.  Dziecko niedługo zmieni się, będzie łatwiejsze w okiełznaniu i mniej męczące. Pamiętaj – to pozornie męczące chwile ze swoim małym dzieckiem są najcudowniejsze, skarb zapadający w pamięci w sercu matki, który nigdy się nie powtórzy, bo dziecko rośnie, dorośleje, a w raz z tym siłą rzeczy staje się trochę jakby obce. Idę o zakład, że Twoja mama wiele by dała, by cofnąć czas, gdy biegałaś z podrapanymi kolanami. Życzę Ci z całego serca wytrwałości, poprawa sama przyjdzie z czasem. Jestem w wielkim dołku, jest mi bardzo smutno i samotnie, ale czas pracuje również dla mnie i to pozwala mi się resztkami trzymać

Bardzo mocno ściskam i czekam na list                                               „Szp”

paź 24 2014 List 2b
Komentarze: 0

 On za kratkami, ona w ciąży z innym. Chwila strachu, szczera rozmowa i życie toczy się dalej.

                                             Witam!

      Twój list dostałem jeszcze będąc w Białymstoku, 06.01. Miałem już odpisywać, aż tu nagle dowiedziałem się, że moje starania zostały zakończone powodzeniem i jadę do zakładu karnego w Siedlcach. Przywieziono  mnie we wtorek 07.01 wieczorem, następnego dnia odpisuję. Z tego co mi piszesz, nie miałaś zbyt kolorowych świąt i hulaszczego Nowego Roku. Ty i dziecko. Bardzo Ci musi dopiekać taki układ, skoro posunęłaś się do stwierdzenia, że nie nadajesz się do wychowania dzieci.  To smutne i przerażające za razem. Przyjmując  za pewnik, że kochasz dziecko, mogłaś się spodziewać, że nastąpi w Twoim życiu taki okres „wyrzeczeń”. Czy za późno zostałaś matką, czy za bardzo żałujesz utraconej swobody? Powiem Ci jedno, ze ja Ci tego bardzo zazdroszczę. Tak się w moim życiu ułożyło, że gdy zostałem ojcem (Tomek 1982) i zaraz Andrzejek ( 1983) dzieci przesłoniły mi cały świat. Miałem to szczęście, że od ojcostwa przez całe 10 lat nie wszedłem w kolizję z prawem i byłem ze swoimi dziećmi  w ich okresie niemowlęcym, żłobkowym, przedszkolnym i pierwszych lat podstawówki. Dzieci przesłoniły mi cały świat, a bądź co bądź młoda jeszcze żonka przeszła na drugi plan. Widziałem jak moi chłopcy wzrastali, uczestniczyłem w tym i nadal śmiem twierdzić, że byłem dobrym ojcem i bardzo silna więź łączyła mnie z chłopcami. Dopiero kolejny pobyt w pudle w latach 92 – 96 stworzył lukę i rozłam nie do odrobienia. Widywałem ich raz na pół roku przez godzinę a moja rozpacz była straszna, bo wiedziałem jak bardzo się zmieniają i dorośleją, SA pod nieudolnie intelektualnym wpływem mamy. To obok Ciebie największa porażka w moim życiu. Dlatego gratuluj sobie, ze jesteś ze swoim „talibu” dzień i noc. Gdy pójdzie do przedszkola – będzie Ci lżej. Ja teraz pozostanę tutaj do końca wyroku. Obecnie jestem w stadium prowizorki, muszę pozbierać się po tych wszystkich zmianach. Dostaję leki psychotropowe, ale ubiegam się o osadzenie o profilu „S”. Źle z moją głową, czuję się samotny i naprawdę nic ciekawego przed sobą nie widzę. Myślę, że to kryzys związany z wieloma problemami, a jednym z nich na pewno jest Twoja Osóbka. Twoje listy nawet w takiej koleżeńskiej formie wiele dla mnie znaczą.

Tulę Cię do serca i życzę wszelkiej pomyślności.                 „Szp.”

sie 29 2014 List 16a
Komentarze: 0

                                                  Skarbie!                                                                                            31.12 2000

 

Jest ostatni dzień roku stulecia i tysiąclecia. Jeszcze jestem w szpitalu. Jest mi bardzo smutno. Tęsknię za Tobą i za wolnością a to jest to samo.. Tyle czasu Cię nie widziałem ani nie miałem od Ciebie listu. Co za martwa cisza zapadła od Twojej strony? Czy to cisza przed burzą? W przypadku Ciebie brak jakiegokolwiek listu, to rzecz nietypowa. Brak wiadomości i konkretów – to załamuje. Ja wysłałem kolejne dwa listy, od Ciebie nie mam ani kartki.

01.01 2001 Poniedziałek. Przez całą noc zza muru dochodziły odgłosy sylwestrowego świętowania. Co robił mój Skarb?

02.01.2001 Wtorek. Zostałem wypisany ze szpitala, przeniesiony na inny pawilon, oddałem piżamę a otrzymałem ubranie, wreszcie będę mógł wyjść na spacer. Mieszkam w malutkiej, brudnej,  super małej celi,  tynk leci ze ścian i sufitu, okienko malutkie, dodatkowe kraty w drzwiach, taborety i stolik przykręcony do ścian i podłogi, a łóżka przyspawane. Jest tak ciasno, ze włazimy na siebie. Najgorszy jest kibelek, nie jest obudowany i załatwiamy się na oczach pozostałych. Ta cela ma status „N” czyli dla niebezpiecznych więźniów. Doczekałem się. Woda dociera dopiero wieczorem, wiec myję się prawie w nocy. Napisałem do sądu o przeniesienie do Białej Podlaski. Ciebie nie ma, wiadomości też.

03,04.01.2001 Dalej nic od Ciebie. Jedyny promyk słonka, to spacery, od powietrza w głowie po tak długiej przerwie zakręciło się.

05.01.2001 Piątek Źle. Po godz. 15 dostałem list od siostry. Wędrował do mnie 29 dni ale to nie jest istotne. Istotne jest, że wysłany został według stempla 07.12. A to oznacza jedno: że Ty nie napisałaś, bo gdyby tak, to list od Ciebie przyszedł by z sądu do mnie razem z listem siostry. Tłumaczę to sobie dwojako: po pierwsze, nie pisałaś wybierając się na widzenie, ale coś stanęło Ci na przeszkodzie i nie mogłaś po prostu przyjechać. Po drugie: nie napisałaś, bo nie chciałaś, nie przyjechałaś, bo nie chciałaś. Pozostaje mi wiec jeszcze poczekać ( mam przecież czasu do oporu ) do sprawy, może wtedy cos się dowiem. Nie wiem dokładnie kiedy jest sprawa, wiem tylko, ze po 20.01, a do Białej mam nadzieje wrócić wkrótce, bo tutaj jest fatalnie. Może w międzyczasie coś nadejdzie, może Ty się pojawisz, może, może, może…

06,07,08,09,10,11.12 2001 Ciasnota, duchota, tęsknota, głupota. Nadzieja matka głupich.

12.01.2001Piatek Minęło dwa miesiące od naszego ostatniego widzenia.

14.01.2001 Niedziela. Minęło dwa miesiące od otrzymania Twojego ostatniego listu.

15.01.2001. Wielka niewiadoma co się z Tobą dzieje, martwię się, bo Twoje milczenie tłumaczę sobie na razie przyczynami obiektywnymi.

16.01.2001 Nareszcie wróciłem do Białej Podlaski. Ulga po piekielnym Mokotowie. Ponieważ transport był łączony, to znaczy jechali w nich więźniowie z różnych zakładów karnych, przypadek sprawił, że w Siedlcach dołączono do nas kilku delikwentów. Wśród nich nasz wspólny znajomy z czasów bytności u Jurka Mola, który powiedział mi o pewnym fakcie dotyczącym Ciebie Malutka. Jeżeli wreszcie dotrzesz do mnie to powiesz mi o tym sama. Odezwij się wreszcie.

16,17,18,19,20,21,22,23.01.2001 Nadal nie wiem kiedy sprawa, nadal nie mam od Ciebie listu, nadal nie doczekałem się widzenia. Liczę, ze w tym tygodniu jednak będę miał sprawę, może od siostry dowiem się, co dzieje się z Tobą, dlaczego milczysz, dlaczego nie wiem czy żyjesz, a jeżeli żyjesz to jak, dlaczego to wszystko spotyka mnie właśnie teraz, gdy jedynie świadomość Twojego istnienia i Twoje poglądy na naszą przyszłość pozwoliły mi wszystko jakoś znieść. Jeżeli cos jest nie tak, dlaczego ja o tym nie wiem?

24,25.12 2001 Nihil Novi

26.01.2001 Piątek Zawieziono mnie na sprawę. Same złe rzeczy. Sprawa będzie się toczyć w trybie normalnym, to znaczy będą kolejno przesłuchiwani świadkowie, będą maglowane fakty, których już nie pamiętam i tak. Nie wystarcza, że przyznałem się do winy, że zostałem wrobiony, to jeszcze muszę raz przez to wszystko przejść. Kolejna sprawa odroczona do 12.03., więc beznadzieja dalej trwa. Ale to wszystko nic przy rozpaczy Twojego milczenia. Obiecałem sobie nie myśleć głupich rzeczy, jeszcze przez miesiąc dłużej nie wytrzymam. Na sprawie była siostra, siostrzeniec i siostrzenicy mąż, ale nie mogłem nic dowiedzieć się od nich na Twój temat, bo nie było takiej możliwości. Być może przyjadą do mnie na widzenie 2 lub 4 lutego, wtedy mi powiedzą coś z prawdy o Tobie, o ile ją znają.

31.01.2001 Bez zmian, ciekawe kiedy coś się dowiem, a może lepiej nie?

1,2,3.02 Podobno mam jutro mieć widzenie, ale nie wiem z kim. Od Ciebie nadal nic, to mi już weszło w przyzwyczajenie, musze cos z tym zrobić

04.02.2001 Niedziela Na widzeniu była siostra ze swoim zięciem. Dowiedziałem się, że dzwoniłaś do nich, że miałaś jakiś wypadek, że wyślesz do sądu pismo o zgodę na widzenie 9 po prawie trzech miesiącach), ze być może zobaczę Cię 10.02 lub 17.02. Cóż mogę?, cierpliwie i grzecznie czekać, tylko gdzie są listy od Ciebie?.

07.01. Zagadka listów powoli się wyjaśniła. Wieczorem wychowawca przyniósł mi list, który ja wysłałem do Ciebie z Mokotowa 22.12. Wyobraź sobie, że z Mokotowa do sądu w Białej Podlaskiej wędrował do 23.01 (ponad miesiąc), tam był ocenzurowany, a zwrócono go do mnie, bo od stycznia podrożały opłaty pocztowe i znaczek, który nakleiłem w grudniu za 80 groszy, okazał się za tani, i musiałem dokleić, a raczej ocenzurowany list włożyć w nową kopertę i ponownie oddać wychowawcy do wysłania. Myślę, że już prostą drogą, bez ponownej cenzury dotrze do Ciebie do końca tygodnia. Ale gdzie są do diabła jakiekolwiek listy od Ciebie?. Być może w tą sobotę lub niedzielę dotrzesz do mnie, chociaż już teraz we wszystko wątpię.

08,09.01.2001 Jak na razie bez zmian. Zero listu od Ciebie, ale to mnie nie dziwi, gdy średnio wędrują po 40 dni, pod warunkiem, że zostaną napisane. Jutro lub pojutrze przyjdzie nadzieja na widzenie z Tobą, jeżeli nie przyjedziesz to wyślę Ci ten list i dam sobie spokój. Przez cały czas polegałem na Twojej postawie i zapewnieniach, które brzmiały mi w uszach, albo chciały brzmieć jak cudowny werset z Pisma Świętego  „ Nie opuszczę Cię ani pozostawię”. Tego kurczowo się trzymałem, bo inaczej wszystko by straciło sens. Ale już zaczynam wątpić, bo to niewyobrażalne, żebyś tyle czasu nie dawała znaku życia. Czytałem ostatnio piękną książkę, z której wynotowałem sobie słowa bardzo odpowiadające mojej sytuacji, chociaż nie chcę wierzyć, że to mnie spotka „ Każdy musi stawić czoło swojej doli, bo w decydującej chwili każdy jest sam”

10.02.2001 W chwili największego załamania dostałem od Ciebie list datowany na 30.01.Jak Ty mnie wkurzyłaś! To miałaś wypadek, nie wiem jaki,  to zmieniłaś pracę, mieszkanie, wszystko co Ciebie dotyczy, a ja nic nie wiem? Wściekam się, płaczę, klnę, a Ty nie możesz przez 3 miesiące dać mi znaku? Jak mogłaś? Przez ten czas miałem dwa widzenia z siostrą, dostałem dwa listy od niej, list z noclegowni i od Bogdana, a od Ciebie nic! Czy było z Toba tak źle? I jeszcze twierdzisz, ze siostra ma pierwszeństwo na widzenie? Czy Ty drwisz ze mnie, czy nie masz serca? I jeszcze zapominasz włożyć do listu prośby o zgodę na widzenie? Skoro do 18.02 jesteś w domku, to jedź mi zaraz po zgodę na widzenie i przyjeżdżaj natychmiast do mnie! Czy Ty nie rozumiesz co to znaczyło dla mnie nie mieć od Ciebie wiadomości przez 93 dni? Przepraszam za ten ton ale momentami Cie aż nienawidziłem. Nie mogłem współczuć bo nie wiedziałem co się dzieje. Kocham Cię do obłędu, cieszę się, ze żyjesz, ale już dłużej tej tęsknoty mi nie funduj. Wysyłam Ci talon, który jest ważny do końca lutego, więc jeżeli przyjedziesz w lutym, to paczkę weź ze sobą, a jeżeli nie to wyślesz pocztą

                                                                                                      Szpak

 

Coś się kończy a coś zaczyna. Choroba, zmiana pracy, wynajem mieszkania i koszty z tym związane nie pozwoliły na uczucia. Niestety Listy z ciągłymi talonami na różne rzeczy, koszty wysyłek, dojazdy po zgody i na widzenia, przekroczyły fizyczne możliwości i psychiczną wytrzymałość. Bezczelność i tupet osoby, która odbywa karę za własne przewinienia, z których sam czerpał korzyści, zabiła wszelkie uczucia. Dobrze jest kochać, gdy się jest za murami więzienia i ma się czas na refleksje, dlaczego nie można było z taka sama siłą kochać na wolności. Dlaczego za murami nie ma kolegów, którzy na wolności byli ważniejsi?, dlaczego nie alkohol tylko talony? Dlaczego to Ona ma, a nie Ci którzy byli na wolności jako bóstwa czczone, zwłaszcza w ciągu alkoholowym, dlaczego nie rodzina, która czerpała zyski? Najwyższa pora aby przekazać pałeczkę.  Ona nie wierzyła w cudowne nawrócenie nigdy, świadomie i z głębi serca próbowała pomagać w przeżyciu tych pierwszych najgorszych chwil za murami. Niestety „daj palec”, zechcą „całą rękę”. Ona zmieniła pracę, po wielu trudnościach poznała inne Zycie i inną osobę : ciepłą, czułą i delikatną, a przede wszystkim normalnie funkcjonującą w środowisku. W jej łonie kiełkowało nowe życie, choć sama jeszcze o tym nie wiedziała.